Grupa: Administrator
Leki sprzedam: warszawa tajska apteka
Posty: 135 #7998860 Od: 2019-4-18
| Jak się nie dać rakowi płuc – rozmowa z prof. Tomaszem Grodzkim
https://www.tygodnikprzeglad.pl/jak-sie-nie-dac-rakowi-pluc-rozmowa-prof-tomaszem-grodzkim
Kobiety nabrały się na jedno z największych oszustw przemysłu tytoniowego, jakoby papierosy lekkie lub smakowe nie szkodziły
Prof. Tomasz Grodzki – konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii klatki piersiowej, kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej i Transplantacji Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego
Jak to jest z tym selenem – ma związek z rakiem?
– W odniesieniu do raka płuc i raka krtani niskie stężenie selenu w organizmie jest dodatkowym czynnikiem ryzyka, bo oczywiście podstawowym jest palenie papierosów. Samo działanie selenu jest relatywnie proste – jego główną rolą jest wiązanie wolnych rodników w nieszkodliwe selenki i ich wydalanie. Bo jeśli organizm się ich nie pozbędzie, mogą się przyczynić do powstania nowotworu. My postanowiliśmy zbadać, czy połączenie dwóch czynników ryzyka – bardziej znanego, palenia tytoniu, z mniej znanym, niskim poziomem selenu – zwiększa ryzyko wystąpienia raka płuca. Okazało się, że zdecydowanie tak. Nasza praca została zakwalifikowana na Światowy Kongres Raka Płuca w Sydney. Kiedy ją zaprezentowaliśmy, wywiązała się niezwykle burzliwa dyskusja.
Kobiety w niebezpieczeństwie
Co oprócz palenia i niskiego poziomu selenu naraża nas na wystąpienie raka płuca?
– Ponad 90% odpowiedzialności za raka płuc przypisujemy paleniu tytoniu, zwłaszcza tradycyjnego, ponieważ oprócz nikotyny zawiera on 4 tys. substancji, z których 55 ma udowodnione działanie kancerogenne. To są takie obrzydlistwa jak kadm, którego używa się w bateriach, jak wykorzystywany do trucia szczurów arszenik czy stosowany przy konserwacji zwłok formaldehyd. Te substancje wdychane regularnie czynią spustoszenia w nabłonku oskrzelowym, z którego najczęściej wywodzi się rak płuca. Natomiast zaburzenia poziomu selenu odpowiadają za raka – jak oceniam – w 6-7%. Z kolei wszystkie czynniki środowiskowe – zanieczyszczenia powietrza – mają na powstawanie raka płuca mniejszy wpływ, niż oczekiwano. Natomiast w przypadku raka opłucnej – większy w stosunku do oczekiwań. Za raka opłucnej odpowiada w dużej mierze stężenie azbestu – dlatego tak chorują strażacy z World Trade Center, ale i nasi górale, którzy w Ameryce kładli azbestowe dachy, a gdy się okazało, że są szkodliwe, zdejmowali je. Liczba nowotworów opłucnej jest zdecydowanie większa na południu kraju niż na północy.
A zanieczyszczenia pochodzące z tego, czym opalamy nasze domy? Czy mają jakiś wpływ?
– Myślano, że tak, ale badania nad rakiem płuca tego nie wykazały. Udowodniono natomiast, że te zanieczyszczenia mają wpływ na zachorowalność na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc i rozedmę.
Z kuchenek gazowych wydziela się też radon, który jest chyba rakotwórczy…
– Tak, ale według mojej wiedzy nie udowodniono jego związku z rakiem płuca.
Jest za to korelacja między częstotliwością występowania raka płuca a płcią.
– Ma pani rację, liczba raków u kobiet rośnie, podczas gdy u mężczyzn pozostaje na tym samym poziomie.
Jak to?
– U mężczyzn ta liczba się ustabilizowała, bo jednak propaganda antynikotynowa zrobiła swoje, natomiast u kobiet ciągle obserwujemy wzrost zachorowań. To widać nie tylko w badaniach naukowych, ale i w praktyce. Gdy ponad 30 lat temu zaczynałem praktykę, z 12 sal w naszej klinice tylko jedna była kobieca. Teraz jest pół na pół. To dlatego, że kobiety dały się nabrać na jedno z największych oszustw przemysłu tytoniowego, jakoby papierosy lekkie lub smakowe nie szkodziły. Nieprawda – szkodzą, i to bardziej. Dlatego że te mocniejsze, sporty czy gauloises, wywoływały głównie raka płaskonabłonkowego, który lokalizuje się centralnie. Był on dość trudny w operowaniu, ale miał stosunkowo niską tendencję do dawania przerzutów. Papierosy light czy smakowe powodują zaś przede wszystkim gruczolakoraka, który lokalizuje się bardziej obwodowo, jest może technicznie łatwiejszy do zoperowania, ale ma niezwykle silną tendencję do dawania przerzutów – do mózgu, kości, nadnerczy, wątroby. Przez co nawet jeśli zostaje wcześniej wyłapany za pomocą badania PET pod postacią guzka mniejszego niż 3 cm, to okazuje się, że jego ogniska są już rozsiane i operacja traci sens. Kobiety palą zatem więcej, i to niebezpiecznych papierosów, a najwięcej – o zgrozo – pali młodych dziewcząt.
Tomografia raz na rok
Po jakim czasie od rzucenia palenia ryzyko raka płuc całkowicie wygasa?
– Stare badania oparte na obserwacji raka płaskonabłonkowego mówiły, że po pięciu latach niepalenia ryzyko zachorowania wraca do takiego poziomu, jakby w ogóle się nie paliło. Potem okazało się, że oprócz tego trzeba mieć dobry poziom selenu i żyć w czystym środowisku, co nie zawsze jest możliwe. Teraz przeważa pogląd, że organizm nigdy nie wraca do takiego stanu jak przed rozpoczęciem palenia. Z drugiej strony jest to czysta dywagacja naukowa, ponieważ krzywa zależności raka od czasu niepalenia po pięciu latach zbliża się już do zera, tyle że nigdy go nie osiągnie. Pięć lat niepalenia można więc przyjąć za okres, po którym ryzyko raka jest minimalne.
Kiedyś mówiono, że rak płuc to wynik przerzutów.
– Przez płuca przepływa cała krew, w związku z czym dość dużo przerzutów z innych narządów trafia w to miejsce, bo gdy komórki rakowe zaczepią się o śródbłonek, zaczynają się rozwijać. A więc rzeczywiście płuco jest dość częstym siedliskiem przerzutów z innych narządów, jednak nie ma to nic wspólnego z pierwotnym rakiem płuca. A zmian pierwotnych jest zdecydowanie więcej.
Jakie pytania teraz padają ze strony pacjentów?
– Na przykład: „Czy warto operować tego raka, bo jak on dostanie powietrza, to się uzjadliwi”. To akurat jest łatwe do zbicia, odpowiadam wtedy: „Rak płuca wręcz się kąpie w powietrzu, tak że na pewno się nie uzjadliwi”.
Podstawa to rzucenie palenia. A jeśli ktoś nie może rzucić, co powinien zrobić? Badać się częściej? I wybierać rentgen czy niskodawkową tomografię komputerową?
– Programy wczesnego wykrywania nowotworów płuc, które zresztą ujawniają nie tylko raki i przerzuty, ale także zmiany łagodne, tętniaki, chłoniaki, były przez lata krytykowane. Dlaczego?
Bo wykrywało się sporo drobnych guzków i nie wiadomo było, czy są one klinicznie ważne, czy nieważne. W dodatku nikt by o nich nie wiedział, gdyby nie tomografia, a często są to takie same „pypcie”, jakie mamy na skórze. Ale, uwaga, zrobiono duże badanie w Ameryce, obejmujące 50 tys. ludzi – jednym robiono rentgen, a drugim tomografię, potem ich obserwowano przez wiele lat i stwierdzono, że dzięki tomografii udało się zachować kilkadziesiąt istnień ludzkich więcej. Stąd wniosek, że lepiej robić tomografię – bo jest precyzyjniejsza i to ona prędzej uchroni nas przed śmiercią.
Bo pokaże mniejsze zmiany.
– Właśnie. Od tej pory klimat wokół badań przesiewowych się zmienił. Kraje bogate zaczynają je robić na skalę masową, np. w Japonii jeżdżą tomobusy, w których każdy może się zbadać. W środku nie ma radiologa, tylko specjalny software pokazujący zmiany, które są dla radiologa podejrzane, czyli dobrze to zorganizowano.
A u nas?
– U nas, ponieważ te badania trochę kosztują, na razie nie ma atmosfery sprzyjającej ich upowszechnieniu. Z drugiej strony Polska jako jedyny kraj europejski ma centralny rejestr operowanych raków płuc. Konsultant krajowy, poprzednio prof. Tadeusz Orłowski, a teraz moja skromna osoba, może więc w każdej chwili, kiedy zadzwoni minister zdrowia, podać dokładną liczbę zoperowanych raków.
Jakie to ma znaczenie, poza statystyką?
– Przede wszystkim daje nam pojęcie o skali zjawiska w Polsce, pozwala planować rozwój torakochirurgii oraz systematyzuje podejście do leczenia skojarzonego raka płuca, opartego na współpracy torakochirurga, chemioterapeuty i radioterapeuty.
Czy tomografia komputerowa może być szkodliwa?
– Wszystko może być szkodliwe. Jednak tomografia niskodawkowa daje nam prawie takie samo napromieniowanie jak siedzenie godzinami przed telewizorem. Gdyby człowiek robił ją raz albo dwa razy w roku, ryzyko, że zakumuluje niebezpieczną dawkę promieniowania, byłoby niewielkie albo żadne. Natomiast gdyby robił sobie tomografię co trzy dni, to zakumulowałby wyższą dawkę. Jeżeli więc jest to tomografia niskodawkowa bez kontrastu robiona nie częściej niż raz w roku, nie ma niebezpieczeństwa.
Palacze i pechowcy
Mówi się, że rak płuc nie daje objawów. A kiedy już pojawiają się dolegliwości, jest nie do wyleczenia.
– Do pewnego stopnia to prawda. Stwórca tak to urządził, że praktycznie nie wyposażył płuc człowieka w receptory bólowe. Można mieć wielkiego guza i w ogóle o nim nie wiedzieć.
Podstawowymi objawami dla raka płuc są: kaszel, ból w klatce piersiowej i krwioplucie. Z tym że, jak łatwo się domyślić, nie są to objawy charakterystyczne, bo występują także w gruźlicy, mogą być nawet w chorobach układu krążenia.
W zapaleniu dziąseł chyba też…
– Ale wtedy nie mamy kaszlu ani bólu w klatce. Natomiast istota rzeczy zasadza się na tym, aby raka płuc wykryć w fazie bezobjawowej, czyli kiedy jest guzek, ale nic o nim nie wiemy. Bo taki guzek, tzw. T1A, czyli najlepiej rokujący, mniejszy niż 2 cm, bez przerzutów w węzłach, jest najmniej niebezpieczny.
Do tego jednak niezbędna jest tomografia.
– Jeśliby u nas każdy po pięćdziesiątce zrobił sobie chociaż raz w roku zdjęcie, a u tych podejrzanych robilibyśmy tomografię, to już byłby gigantyczny sukces. Bo dane w Polsce są takie: rok w rok wykrywamy 20 tys. przypadków raka płuca, ale tylko ok. 3 tys. jest w takiej fazie, że nadaje się do operacji. Reszta jest poddawana radioterapii i chemioterapii, te metody zatrzymują rozwój choroby, ale nie ma mowy o pełnym wyleczeniu. W takim przypadku nowotwór jest „zabity”, ale nigdy nie wiemy, kiedy znowu się odrodzi. Natomiast gdy go wytniemy razem z płatem płuca, wiadomo, że na zawsze.
A ja miałam sąsiada, pana lekko po pięćdziesiątce, który prowadził bardzo zdrowy styl życia – nie palił, jadł dużo jarzyn, ćwiczył, biegał – i zachorował na raka, mało tego, w ubiegłym roku zmarł.
– Mógł mieć niekorzystny profil genetyczny. Są raki, w których, jak w raku sutka, genetyka odgrywa ogromną rolę. Natomiast w raku płuca jej rola jest niewielka, ale tacy pechowcy, o których pani mówi, po prostu się zdarzają. Ze 100% naszych pacjentów 96% to palacze, najczęściej aktywni, czasem bierni, ale pozostałe 4% to już pechowcy. Jednak najczęściej potem się okazuje, że chodziło o przerzut, np. z czerniaka, którego wcześniej nie zauważono.
Czy w związku z państwa badaniami nad selenem należy wysnuć wniosek, że trzeba dostarczać organizmowi więcej tego mikroelementu?
– Nie. Z selenem jest tak jak ze wszystkimi parametrami w organizmie, ich wartość powinna być na prawidłowym poziomie, ani mniejsza, ani większa.
Ale powiedział pan, że Polacy mają obniżony poziom selenu we krwi.
– Nie każdy. W naszym badaniu, które przeprowadziliśmy na 2 tys. osób, poziom selenu wahał się od 15 µg do 300 µg.
Czyli może być za dużo.
– Wniosek jest taki, że najpierw trzeba zbadać swój poziom selenu, a gdy się okaże, że jest za niski, pod kontrolą lekarza można wprowadzić suplementację. I za jakiś czas, powiedzmy za rok, ponownie sprawdzić, czy nie przesadziliśmy z wyrównywaniem niedoboru lub czy nadal mamy go za mało, a potem postępować stosownie do wyników. Nie rzucajmy hasła: „Jedzmy selen”, bo to by było bezrozumne. Prawdopodobnie jedna trzecia będzie go miała za mało i te osoby powinny zafundować sobie suplementację.
Jak zmniejszyć poziom selenu za pomocą diety?
– Trzeba zmodyfikować menu i jeść np. mniej pestek słonecznika i orzechów.
Co może dać nam zdrowie i pewność, że nie zachorujemy na raka płuc? Co robić, aby nie zachorować?
– Odpowiem prowokacyjnie. Kiedyś byłem na wykładzie, podczas którego zapytano, jak żyć. Było to w Anglii i trzeba wiedzieć, że Anglicy są mistrzami prowokacyjnej dyskusji. Pewien znany torakochirurg powiedział: „No dobrze, a co będzie, jak zlikwidujemy wszystkie czynniki ryzyka raka płuc? Czy wtedy umrzemy zdrowsi, czy też będziemy dłużej żyli?”. Proszę pani, życie jest zaprogramowane, jest w nas zaprogramowana apoptoza (naturalny proces zaprogramowanej śmierci komórki – przyp. red.), mamy profil genetyczny, którego na razie ludzkość nie potrafi zmienić. W związku z tym należy unikać oczywistych czynników ryzyka: nadmiernego picia, palenia tytoniu, objadania się, braku ruchu. Ale to nie zabezpieczy nas w 100%. Bo jeśli mamy taki profil genetyczny, że w wieku 50 lat ma się nam przydarzyć ostra białaczka limfatyczna, cały ten zdrowy tryb życia nic nie da.
Może nie będziemy tego publikować?
– Trzeba troszkę wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę. A także zdawać sobie sprawę z tego, że życie jest jednak „śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową” – kiedyś się urodziliśmy i kiedyś umrzemy. Mimo wszystko myślę, że warto to życie spędzić w dobrej kondycji i rzeczywiście unikać czynników ryzyka, aby być zdrowszym, pogodniejszym i pożyteczniejszym dla innych." _________________ Leki przeciwpasozytnicze, przeciwgrzybicze, antybiotyki z Tajlandii Iwermektyna Prazykwantel Zentel Albendazol Metronidazol Tynidazol Vermox Mebendazol Yomesan Niklozamid Chlorochina Chinina Kolchicyna Deksametazon Tamiflu Itrakonazol Ketonazol Fluconazol Nystatyna Amfoterycyna B Gryzeofulwina Doksycyklina Biotrakson Ceftriakson Cyprofloksacyna Azytromycyna Amoksycylina Biseptol Moksyfloksacyna Klarytromycyna Ospen Metformnina Cymetydyna Undestor massagewarsaw@gmail.com 0066994403698
|